Cmentarna rosa (Katarzyna Lada, Krowica Sama, Polska)

W XIX w. w Wilnie nieopodal miejsca wiecznego spoczynku mieszkała dość rezolutna jedenastoletnia dziewczynka. Na imię było jej Konstancja.

Sąsiedztwo cmentarza zwanego Rossa, powstałego w 1801 roku nie wywoływało w dziewczynie strachu. Większość jej powiernic bała się takich miejsc. A co dopiero mieszkać w sąsiedztwie cmentarza. Panienka Konstancja bacznie orientowała się kto i kiedy umarł, w którym miejscu został pochowany. Mimo swoich codziennych obowiązków w ciągu dnia często zerkała w stronę Rossy. I rozmyślała nad ulotnością życia. Chociaż rodzina nie była zamożna, to dziewczynę i jej rodzeństwo nauczono pisać, czytać i liczyć. Skrupulatnie zapisywała w swoim niebieskim kajecie imiona i nazwiska biednych dusz, które spoczywały na Rossie. Dziadek dziewki Stanisław mimo swoich lat i chorób opiekował się nekropolią. Pomagał misjonarzom. Kosił trawę, grabił liście, usuwał mech. Syn Stanisława Jan, ojciec Konstancji dorabiał jako grabarz. Dzierlatka była pełna podziwu dla dziadka, dla jego poświęcenia. Stanisław wiedział, że przekazał wnukom dobre obyczaje. I że gdy go kiedyś zabraknie, któreś z nich zastąpi go w opiece nad Rossą.

Dziewczynę fascynowały pojawiające się na trawie porastającej cmentarz krople rosy. Były widoczne z daleka. Błyszczały się od wczesnej wiosny do późnego lata. Miała wrażenie, że są dużo większe niż w innych miejscach Wilna i okolic. W przerwie między praniem a rozpalaniem w piecu, obserwowała kolejny pochówek. Zanotowała w swoim kajecie kolejne imię i nazwisko:

Antoni Józef Gliński zmarły 30 czerwca 1866 roku .

Konstancja lubiła czytać bajki polskiego bajkopisarza. Ooo jakże przeżywała jego odejście.

Dziewczynka miała zawsze w głowie słowa, swojej nieżyjącej już babci Salomei: - gdy usłyszysz w nocy głos, wołający cię po imieniu, to nie wychodź z domu. Gdybyś wyszła z domu to już nigdy do niego nie powrócisz. Babcia podawała imiona i nazwiska kilkoro osób, które wyszły i nigdy nie powróciły. Konstancja nigdy nie słyszała wołającego głosu, aż do tego dnia. Wprawdzie w głowie tkwiła jej przestroga babci Salomei. Ale to był dzień, południe. Dziewczyna przechodząc drogę z Popławów, usłyszała nawoływanie swojego imienia. Oraz przyjemny dźwięk, jakby dzwonków. Konstancja postanowiła udać się w stronę odgłosów, które słyszała. Podążała niepewnie, krok za krokiem. Zaczęła się rozglądać, obracać wokół własnej osi, czy aby na pewno zmierza we właściwym kierunku. Zobaczyła w cieniu dorodną Paproć, a na niej olbrzymie krople rosy. Krople rosy przemówiły do dziewczynki:

        - niedługo stracisz ukochaną osobę. Ale obiecaj nam, zachowaj to tylko siebie. I zbytnio      nie martw się tym.

        Ale jak to- rzekła Konstancja ?

        To wy mówicie ?

        Krople rosy znów przemówiły:

        - taka jest kolej rzeczy droga dziecino, nic na to nie poradzimy.

Konstancja żałowała, że udała się za dźwiękami na cmentarz. Nie wiedziała kogo krople rosy miały na myśli, ale domyślała się, że chodzi im o dziadka Stanisława.

Niedługo po tym wydarzeniu odszedł ukochany dziadek Stanisław, który tęsknił do swojej żony Salomei.

Na nagrobku Salomei i Stanisława wyryto epitafię:

Przykładne małżeństwo z Bożej łaski,

Salomea córka, siostra, żona, matka, babcia

18 września 1830 roku.

Stanisław syn, brat, mąż, ojciec, dziadek

18 września 1866 roku.

        Po śmierci dziadka Konstancja i jej rodzeństwo zaczęło opiekować się cmentarzem, mogiłami. Ich przodkowie po dzień dzisiejszy troszczą się o to szczególne miejsce pamięci.

 

(Głosowanie uczestników konkursu do 4 lipca, godz. 23:59 czasu litewskiego)