Finaliści konkursu poetyckiego "O skrzydła Anioła" - faworyci Internautów
Póki czujecie potrzebę naprawy,
a głowy rozporządzają pomysłem.
Marzeń odebrać nie dajcie światu.
O skrzydła anioła zmierzcie się z każdą przeszkodą.
Pozostawić kiedy przyjdzie życie.
Czyny palić się przestaną,
a wiatr rozwieje zasługi.
Stara Rossa istnieniem będzie pamiętać.
zastygły między tam i tutaj
odwieczny więzień
na planszy zieleni
rzeźbiony dłutem
i
ludzkim duchem
z darów tej ziemi
wileńskiej ziemi...
niewolnik miłości
zawisł na skrzydle
wykuty cierpieniem
brązem płacze
ten anioł boli
bo wszystkim żywym
wciąż przypomina
o śmierci
skrzydlatej
Kluczem splątanych prętów milczenia i cnoty.
Kamienna cisza wstęgą w serce ci się wkręci,
Gdy spojrzeniem ogarniesz te wzgórza tęsknoty.
Krzyże się pochylają brzemieniem przeszłości,
Szeptem za tobą dążą, chcą chwili uwagi.
Pod nimi zasłużonych leżą białe kości,
Nie skąpili ojczyźnie krwi ani odwagi.
Wzorem dla pokolenia byli, są i będą.
Życie nie rozpieszczało, a śmierć wybawiła.
W polskich sercach zostaną historią, legendą,
W biało – czerwonych kwiatach pokora i siła.
Na arenie dziejów coraz więcej ludzkich twarzy.
Trwożny świt ukląkł w zagłębieniu doby.
Z ziemi uniosła się chmara popiołu przeszłości.
Lęk kryje się pomiędzy cmentarnymi alejkami
w zapomnianej galerii wojskowej nekropolii.
Polskie mauzolea „Na Rossie”,
w szpalerze neogotyckich katakumb,
otwierają pamięć o tych, którzy odmaszerowali
do nieba.
Strzaskane pomniki morowego powietrza,
cicho wzdychają: – Tu spoczęły imiona
wyryte w kamieniu łzą, ocalone od potopu słowa.
Wilno! Setki lat deptane przez zaborcze stopy,
w tyglu minionych wieków bestialsko zostało
wyszarpywane z łona ziemi.
Teraz, kiedy światło prawdy topi się w otchłani
tajemnicy, nad kanciastymi progami życia
płyną białe profile pagin bohaterskich czynów.
W Ostrej Bramie spoczął rezerwat świata.
życie ustało pod skrzydłem anioła,
a dusz tam tyle, nie sposób ich zliczyć,
niejedna woła.
Żołnierzy, którzy walczyli z honorem
w obronie kraju, majestatu życia,
niech pamięć o nich nieustannie płonie,
bez zbędnych pytań.
Cmentarz na Rossie - wzgórzem morenowym
i jednym z czterech polskich nekropolii,
w płomieniu świecy słychać ludzki skowyt,
to ślad historii.
Ta ziemia skrywa szczątki bohaterów
i krew wylaną, orszak wiekopomny,
choć stan niemocy szept przeszłości przerósł
w dialogu glorii.
Tam Mauzoleum - Matka z Sercem Syna,
majestatyczne zdobienia nagrobków,
losy ukryte pod skrzydłami Wilna
i głosy przodków.
Gdzie słowik swoje pieśni nuci.
Wśród mogił poległych
Zbłąkanych duszy.
Tam, gdzie krzyże pochylone,
Gdzie korzenie obejmują trumnę.
Lśni Aniołek obok duszy,
Nie dorosłej, lecz maleńkiej.
Tam, gdzie przez lata wylewano łzy,
A kochana składała kwiaty
Kwitnie róża z czasów dawnych
Nasycona ich łzami.
Tam, gdzie znicze białe,
Niby przebaczenie,
Za ciepło nie dodane,
Za miłość nie pełną.
Tam, gdzie serce spoczywa,
Gdzie się śpiewa rotę.
Na grobie matki i syna
Powiewa flaga biało – czerwona
Tam, gdzie złote ręce i umysły złożone,
Gdzie liście jesienią opadają,
Niby ukrywają
Kości połamane.
Tam, gdzie anioł swe skrzydła do nieba wznosi,
Gdzie ostateczny wyrok da Pan Boży.
Pod ziemią rychłą czy na niebie,
Spokój duszy będzie czekał ciebie.
Tam, gdzie wielka historia,
Gdzie Wileńszczyzna polska powstała,
Pod niebem błękitnym
Nasza Rossa wytrwała.
Świeżej rannej Rossy.
Przebiegając cicho
Krokiem stóp bosych.
Uważa się ją za kolorową.
Gdy ją słońce całuje.
Lekka, zwiewna,
Perła wody cudna.
Trąca trawy zielone.
Świeże w swoich kolorach.
Cmentarz na Rossie
Jest ona tam w pochówku.
Wilno jest naszym sercem,
Naszym zbawieniem.
Oczkiem w głowie.
Na ratunek zbawienie.
Wspomina, szlocha i płacze,
Że tej już Polski nie zobaczy…
Tam żyli ludzie, co mnie kochali,
A teraz biedna jestem w oddali…
Inne to Państwo i ludzie inni,
W Niepamięć mnie rzucić, mówią, powinni…
Na co im Rossa, nie warto dbać,
Łamać pomniki, pomocy nie dać…
Duszy poległych wołają z Niebiosów,
Usłyszcie jęk naszych głosów…
Nasza ta Rossa - Chluba i Chwała!
Gdzie Pamięć ta wasza?
Wdzięczności jest mało...
A Tym, co Kochają – zazdrościć nie trzeba,
Szacunek dla Rossy! I Amen dla Nieba…
zamknięto cmentarze.
Zmarłych uwięziono
jakby skrzywdzono.
W szeleszczących liściach
resztki świec się tliły.
Pozamykani zmarli
zwyczajnie zamarli.
Amatorzy zniczy kwiatów
oniemieli wkoło.
Sporo się wtedy wydarzyło
w sercach wiary przybyło.
Dzielnica Wilna nad Wilejką
Niebo drzwi pootwierało, aby widzieć ją głębiej
I będzie świecić, choć złota tam nie ma
I zaprowadzi, aby nie błądzić
Bo chodzi o to, że jest tam Polska
Śpi, nie śpiąc nigdy
Widoczna i niewidoczna zarazem
Skupiona w ciszy
W niej wryte są czyny chwalebne
Ożywiona myślą o powinności wobec domu
Samotna, ale nie sama
Z pacierzem przecież, ideą i żarem
Serce nie uspokojone nawet laurami
Choć pewnie z Bogiem zbratane
Nie wyziębił go spokój ani zabliźnione rany
Tam Polska z Rossy patrzy swoimi oczami
Widzi nasz świat napięty i rozdarty
Słyszy głosy pilotów wycieczek i zna myśli poetów
Czasem widzi więc świat dość uśmiechnięty
I ciekawości pełny jak u szczerych dzieci
Ale też widzi świat wrogi jak krwawy znak
Oddaje więc czas pod zarządy obecnych
To serce Rossy, nawet gdy bezbronne, mówi głośno: patrz!
Tu nie chodzi wyłącznie o to, że milczysz
Że tu czujesz, jak każdy twój majątek znaczy mniej niż proch
Chodzi o to, że jest tu Polska
„Nie wiem, czy mnie zechcą pochować na Wawelu. Niech! Niech tylko moje serce wtedy
zamknięte, schowają w Wilnie, gdzie leżą moi żołnierze, co w kwietniu 1919 roku mnie jako
wodzowi Wilno jako prezent pod nogi rzucili”
Ciężko ten prezent tłumaczyć turystom
Jednak serce Marszałka Józefa Piłsudskiego jest tu we śnie wiecznym
Obok Matki i blisko Żołnierzy
Ci leżą po bokach jak skrzydła złożone w grobach
I uzupełniają ołtarz pamięci
Czas przemija tak bardzo dotykalnie, że nawet kamień kruszeje
Grób wtedy zarasta...
Przesuwają się rzędy krzyży, a wśród nich anioły
Duże figury cmentarnej straży
One również wymagają anielskiej opieki
Niepewnie wypatrują ratunku u ludzi, którzy tu trafiają
Jeden z aniołów zdobi nagrobek ziemianina i bankiera Józefa Montwiłła
Dekoruje wejście do kaplicy z pochowanymi tam uczestnikami Powstania Styczniowego
Ktoś wymawia głośno nazwiska Zygmunta Sierakowskiego i Konstantego Kalinowskiego
Czujemy się ubodzy wobec nieskończoności
Potem w obraz oczu wsuwa się Czarny Anioł Śmierci z 1903 roku
Nagrobek zmarłej na serce Izy Salmonowiczówny
Jest tak wyjątkowy, że pamięć rejestruje go w kategorii chronionej
Ten anioł smutno patrzy w dół
Idąc za jego sugestią, nogi niosą po zboczu skarpy, niżej i niżej
Nagrobki zapadają się w ziemię...
Są w przeciwieństwie do tych na górze
Te wyżej przy wejściu trwają na posterunku wielkiego ducha
Te tutaj odchodzą w zapomnianej koronie
Oto cmentarz na Rossie
Jedna z potęg polskich nekropolii narodowych
Tak ważnych jak Matka i serce Syna
Miejsce przykute do krzyża chwały
Źródło wiedzy i natchnienie do działania
Tam gdzie Polska śpi, budząc jednocześnie
Źródło głosu, które nie umiera
My tam wracamy oniemiali
Zasupłani i wyprostowani zarazem
Poruszeni krzykiem, którego tam nie ma
A jednak tak bardzo wtuleni w siebie nawzajem
Że słyszymy wszystko
czarne skrzydła
jeszcze błyszczą srebrzystym kurzem bieli
białe pióra wytarły lęki Twoich oczu
zranione pejzaże...
wilgotny smutek...
przyjaciół przytuliły zamiast wrogów
gródkami cmentarnej ziemi…
na progu mojego domu cisza...
krzyżami stuka o okna samotność
zapomniany kot liże rany
ptak łka melodie smutne
i skrzydła zapomniane…
tka czas...
których Bóg nikomu nigdy już nie przydzieli…
na progu mojego domu...
zabity anioł
Bóg nigdy już nie odzyska tych skrzydeł
i będą one w Twoim sercu po wieczność trwały
stygmatami...
skargą...
ciszą...
łzami...
i niemym krzykiem...
No może jeszcze w pejzażu
zielonego stoku i sieci ścieżek
krętych witek drzew
nieregularnych rzędów
wykutych głazów wspomnień
pod pradawnym kurhanem,
co dziś biorą za pagórek
przez świt z głębi szepcze
o czynach Wielkich z nad Wilijki
Perkunasa, Juraty
nikt jej nie pyta
jaką książkę czytać chłopcu na dobranoc
by był Achillesem, Jagiełłą
manewry przeciw Moskalom (brak podkomendnych)
dzwoni orderem, świszczy szabelką
i kochanek, co dźwiękiem liry przepowiada
w pustą przestrzeń głuchych
już prawie roczek
przez ułamek stulecia bawi się
ze swym przyjacielem – kotem
chciałby napoić rozumy łakomstwem gwiazd
lecz stoi milczący
po słusznych latach inni na progu współzagubienia
nie pytają jak żyć od jednego do drugiego końca świata
co usłużni wobec odepchniętych i bezdomnych
albo w umyśle zwirowanym gotowi szukać skrawka duszy
głównie w czerni i brązach w pełni i w połowie świętobliwi
bez ludu, organisty, chętnych do rozgrzeszeń
in pace, szum drzew i śpiew ptaków
niewymazywalne pożądanie
Inter vivos ponownie wejść
pułk ułanów malowanych ustawionych za sobą w szereg
by zamiast rejterować na zachód, stanąć w okopach wschodu
utuliły odwołane zaraz przy prologu w niebios maleńcy
że nadal najczęściej nawiedza Kaliope wśród prostych ludzi
choć dziś świat taki inny wśród szkła, high technology i kwantów
wśród zgliszczy biblioteki, bez etatu, zawsze widać gwiazdy
wbrew przeciwnością będzie śledzić losy pewnej komety
wtedy jak sami bliskich bycia zawsze obok zrezygnowania
szary wspólny nagrobek N i N zesłańców wzruszy
gdy przy rutynie ubioru kitla o przysiędze zapomni
szmer wokół przypomni linią życia sędziwego kolegi
kiedy tylko przyszliśmy po chwilę subtelnej wzniosłości
tłumek czcigodnych i przypomni znaczenie
pod kopcem wcale nie śpi,
lecz czuwa, a my z tej samej pieśni
i przydano jej skrzydła
by na wieczność odleciała
a wciąż sfruwała w teraźniejszość
odnowionych nagrobkach
wyraźnych literach
klechdach, landszaftach
jakoś osiadła
wtedy
weź
Idź
Nieś
Mogiły spływają ku wieczności jak zegary Dalego
Glebowe więzy łączą obrońców Wilna
Połkniętych przez apetyt czasu
W podziemnych korytarzach wspomnień
Wciąż pełnią wartę
Historia oddycha tu kamiennym płucem
Powoli sączy się czas
Niekiedy zastyga w cichym zdumieniu
To miejsce kryje w sobie niejedną tajemnicę
Krzyże jak drogowskazy znaczą mapę nekropolii
Toną w gąszczu traw i ścieżek
Wydeptanych przez pielgrzymów pamięci
Gdzie przeszłość zaklęta w popieli
Spoczywa w skrzydłach aniołów
Jest kaskada nagrobków
otarta przez nieposkromione
i wyraźnie bezlitosne
ciernie czasu.
Czas pozostawił zrogowaciałe
ślady, zanurzając konfigurację
pomników w morzu melancholii.
Przez osowiałą i pokrytą
niepozorną ciszą nekropolię,
prowadzi kręta aleja
w stronę utraconego pióra
anioła. Czuć nieśmiało
unoszące się w powietrzu
drobinki nadziei. Nad wzgórzami
ciągle fruwa anioł. Czuwający,
wdzięczny, z darem obserwacji.
Towarzyszy w przestrzeni
innego wymiaru
duchom niewcielonym.
Czyżby anioły z
niepełnymi skrzydłami
mimo wszystko potrafiły latać?
Wśród trwałych i nieugiętych
fundamentów, jakimi są
pamięć i świadomość, prawie
wszystko staje się możliwe.
Dominika Wilk (Malawa, Polska) – “Panie, miej w opiece Rossę"
usnął las mogił, Panie
czas rozsiał je na pagórkach, obezwładnił ciszą
choć serce woła – niejedno serce mogił
okryte cieniem pogruchotanych krzyży
woła o hołd, westchnienie
dzień już zamyka swoje powieki
gotowy na sny wileńskie o świata rozkoszy
daj żywym wsłuchać się w kamienne powieści
prowadź przez otwarte ścieżki, ukojone zielenią
z pieśniami wiatru, szumem listowia
wśród ludzi, którym
nie brakowało słów i czynów
zbudził się las mogił, Panie
rosa jak łza na pajęczych bramach
lśni w skrawkach słońca
wsiąka w ziemię, w ślady zadumy –
porannej modlitwy za ducha
który tu spoczywa
wzrok otula szarość omszałych nagrobków
pod nimi ptaszek gałązkę złoży
a anioł dziewica zasypie liliami –
szeptem powtórzy zaklęte epitafia
oto wielkość za życia
po śmierci chłodny pomnik
marność dni, których nie wiemy
ocal świat, który tu został
niebo nad Rossą, które słucha
skarg nadaremnych
to jedno z naszych czułych miejsc
wyszczerbiony, połamany
grób ojczyzny
anielska straż czuwa
imię narodu na czułej piersi opiera
i dalej prowadzą kroki
przy warcie ustawionych
w smutnym szyku bohaterów
Panie, na Rossie dom Twój
dom Twoich dzieci, wypuszczonych
z objęć przez matki
do takich miejsc niech wracają ludzie
tu, gdzie dniem i nocą
niewyczerpana gościna
Róża Zalewska (Velp, Holandia) – “Przepływ“
Brama jest brzegiem, od którego odbijam,
ku wysepkom nagrobków na morzu ze scilli.
Daję się ponieść falistym zboczom i słucham,
jak szumi cmentarz.
W tym rejsie sprawdzam piaskowiec i bazalt.
Poszukuję znaków na wapiennych tablicach,
na granitach ksiąg – gdzieś wykuto słowo,
z którego przepowiem swoją Lascarys.
Później będę czekał na kolejną wiosnę,
na modlitwy trelem nad Czarnym Aniołem,
a w jego kierunku – na nasz wspólny przepływ.
Wiaczesław Zienkiewicz (Pogiry, Litwa) – utwór poetycki bez tytułu
Szesnaście łokci i szesnaście kwadratowych sznurów.
Trzy zadrzewione wzgórza z dolinką przy drodze z Hrybiszek w Popławy.
To nie śmierć stała się przyczyną wielkiej dumy i sławy,
A ogień serc tryskający poza bramy grodu i mury…
Słońce błądzi w konarach, ptasich treli melodia rozlewa,
Leśne kwiecie tak czule okrywa mogiły w półmroku i ciszy.
Ten, kto ucho wytęży, daję słowo, wzruszony usłyszy -
Kondratowicz grający na lirze, urok Rossy w swym wierszu opiewa.
W mieście pięknych cmentarzy przez lat i wydarzeń wichurę,
Kręto snuły się losy Polaków rozlicznych pokoleń.
A na Rossie jak w lesie; tarasy objęte spokojem,
Tylko ścieżki półdzikie biegną w dół i wspinają się w górę…
Tu wybawców kwatery. Wyzwolili nam Wilno kochane.
Legli w ziemię ojczystą, choć każdy z nich życie wybierał.
Biały orzeł nad nimi swe skrzydła szeroko rozwierał…
Gdzie jest teraz? Zaginął jak drewniane cmentarza parkany.
Ten strącony z kolumny, a ten drugi ze ścian Ostrej Bramy.
Więc, gdy będziesz na Rossie, światełko wydobądź ze znicza
I przyrzeknij, rodaku, przy grobie Bałzukiewicza
Zawsze o tym pamiętać, tak jak imię pamiętasz swej mamy.
Blisko swoich żołnierzy, towarzyszy lat krwawej pożogi,
Po roku, jak w czyśćcu, w świętej Teresy kościele,
Serce Syna i Matka u stóp Wilna na zawsze spoczęli,
Które kiedyś jak prezent rzucili wodzowi pod nogi…
Dla pochówku zamknięty, lecz nie dla dwudziestu wybranych.
Byli chlubą nękanej ojczyzny i obcych porządków wrogami.
Pogrzebani po ludzku z hołdami i państw sztandarami
Na cmentarzu, gdzie broń swą chowali w kryjówkach nieznanych.
Przy kaplicy profesor Lelewel, który mowy płomiennie wygłaszał.
Z szorstkiej ziemi paryskiej powrócił do miasta młodości.
Szczerze pragnąc ojczyźnie we snach wymarzonej wolności
Nie przypuszczał, że dzielić ją będą na naszą i waszą…
Wszystko idzie w niepamięć, krnąbrny czas zżera polskie nazwiska.
Spójrz, rozpada się Rossa i błaga pomocy, litości….
W pył obraca się pomnik zupełnie tak samo jak kości.
Kolumbaria potężne truchleją osuwając się na wysypiska.
Wśród tysięcy nagrobków, wśród dębów i brzóz zaręczonych
Przyjdź u schyłku jesieni – zatopisz się w morzu gwiaździstym.
Skrzydła Izy Anioła, wzniesione w tęsknocie wieczystej,
Między niebem na ziemi, a niebem na górze zdziwionym.