Dramat małżeński skropiony krwią
22 maja 1934 r. z rana na cmentarzu na Rossie panowała niezmącona cisza; z zewnątrz nie docierał żaden dźwięk, żaden szum, nawet żaden najlichszy odgłos bawiących się dzieci. Nagle, obecna w tym czasie na cmentarzu żona jednego z grabarzy, Aleksandra Poźniak, usłyszała strzały rewolwerowe i krzyk człowieka. Przerażona kobieta wybiegła z nekropolii do położonego w pobliżu domu i wkrótce z mężem oraz kilkoma grabarzami udała się tam ponownie. Po krótkich poszukiwaniach znaleziono leżące na ziemi w kałuży krwi ciało mężczyzny. Obok niego, w odległości kilku kroków, leżała rozpostarta na trawie kobieta, a z jej piersi płynęła krew. Postrzelona, cicho jęcząc, dawała oznaki życia. Po upływie kilkunastu minut na miejsce paraliżującego dramatu, przybyli przedstawiciele władz śledczych, jak też karetka pogotowia. Lekarz stwierdził, że mężczyzna już nie żyje. Ranną, która miała przestrzeloną na wylot z prawej strony klatkę piersiową, przewieziono w stanie ciężkim do szpitala św. Jakuba w Wilnie, gdzie po czterech godzinach odeszła z tego świata, nie odzyskując przytomności.
Później wyszło na jaw, że wstrząsający dramat małżeński rozegrał się między Janiną a Piotrem Michałowskimi. W czasie rozmowy między małżonkami doszło do ostrej wymiany zdań, a następnie do kłótni, w trakcie której Michałowski wydobył rewolwer i począł strzelać do swojej żony. Michałowska, trafiona jedną z kul, poczęła uciekać, lecz mąż dopadł swoją małżonkę ponownie i oddał kilka strzałów. Kolejne trzy pociski trafiły w ciało kobiety, przez co padła na jedną z mogił, zalewając się krwią. Piotr, widząc konającą partnerkę życia, wystrzelił sobie w głowę i zwalił się z nóg. Przyczyną zabójstwa i samobójstwa były nieporozumienia rodzinne, które trwały od dłuższego czasu. Gdy na miejsce wypadku przybyła policja, wśród świadków rozeszła się pogłoska, że Michałowski zabił również i syna. Rodzice Michałowskiego skierowali policję do mieszkania zabitej i wtedy dopiero stwierdzono, że dziecko pozostało przy życiu.
Piotr Michałowski, po ukończeniu gimnazjum, początkowo wstąpił do Seminarium Nauczycielskiego, potem na Wydział Prawny Uniwersytetu Stefana Batorego (obecnie Uniwersytet Wileński). Niebawem poznał swoją przyszłą żonę Janinę – córkę emerytowanego urzędnika kolejowego, w której się zakochał. Romans się ciągnął dość długo, aż wreszcie zakochani się pobrali. Rodzice Janiny obiecali materialne wsparcie, by dać możność Piotrowi kontynuowania studiów. Młody mężczyzna, mimo wszystko, nie mógł pogodzić się z zaistniałą sytuacją i szczęśliwym zbiegiem okoliczności, otrzymawszy posadę sekwestratora przy Urzędzie Skarbowym w mieście Głębokie (obecnie Białoruś), wyjechał wraz z żoną i synkiem. Jednak ciężka praca urzędnika egzekwującego zaległe podatki i opłaty nie odpowiadała Michałowskiemu. Po pewnym czasie porzucił tę pracę i powrócił wraz z rodziną do Wilna. Zaczął się komunikować ze swoim ojcem, który wyraźnie dał do zrozumienia, że dopomoże synowi pieniężnie tylko w kontynuowaniu przerwanych studiów, ale nie podejmie się wykarmienia synowej z wnukiem. Nie widząc innego wyjścia, Piotr postanowił chwilowo rozstać się z żoną i zamieszkać u swego taty. Małżonka z dzieckiem znalazła przytułek u swoich rodziców. Jako abiturient Seminarium Nauczycielskiego otrzymał posadę nauczyciela Szkoły Powszechnej nr 21 przy ulicy Ostrobramskiej (obecnie ul. Aušros Vartų). Wydawałoby się, iż wszystkie problemy sukcesywnie się rozwiązywały, a jednak w tym okresie sprzeczki między parą małżeńską z dnia na dzień przybierały na sile. Po pierwsze, dolewała oliwy do ognia Janina. Jak wiadomo, Piotr dawał pieniądze na utrzymanie dziecka, ale niezadowolona kobieta nachodziła męża, żądając od niego większych sum pieniężnych. Jednocześnie za nic nie chciała z nim zamieszkać. Natrętność i niezrozumiała pozycja oblubienicy irytowały pedagoga. Po drugie, Michałowski był o nią zazdrosny, gdyż podejrzewał Janinę o zdradę. Tak naprawdę – to było przyczyną rozejścia się małżonków.
Wśród rzeczy należących do Michałowskiej policja znalazła kartkę pisaną jej ręką do kogoś nieznanego. Z jej treści wynikało, że mężatka obawiała się stałych gróźb płynących od Piotra. Ponadto po zrewidowaniu osobistych rzeczy desperata, znaleziono dziennik, w którym mężczyzna notował przykre momenty z życia prywatnego. W zapiskach niejednokrotnie się powtarzały stwierdzenia: „dziś uderzyłem żonę w twarz” lub „skopałem ją jebakę ostatnią”. Z notatek udało się wywnioskować pewien podstępny pomysł – mężczyzna czujnie śledził żonę i pewnego razu chciał ją zwabić na Górę Bekieszową, być może w celu zabicia.
Wprawdzie Michałowski nieraz mocno żałował swoich czynów, ale niemniej jednak zdecydował się ostatecznie „pouczyć” swoją miłość. Kanony kościelne nie pozwalają na wspólne pogrzebanie zabitej osoby z samobójcą, dlatego Piotra pochowano na cmentarzu na Nowej Rossie, gdzie przede wszystkim chowano suicydentów. Ślady się po nim zatarły – dzisiaj się nie zachowało miejsce pochówku (nie)szczęśliwego mężczyzny.
(Dariusz Lewicki. Mroczne historie z Cmentarza na Rossie. 2021, str. 25-29)
Nagrobek Janiny z Butejkisów Michałowskiej na Starej Rossie, sektor 14-h, nr nagr. 0061 (fot. Robert Lewicki)
Interpretacja Tomasza Kadziewicza
Interpretacja Grigasa Poliakasa