Czy wiecie, że...
 
* Na Starej Rossie w Wilnie, w sektorze nr 15, spoczywa Apolinara z Żabów Plater (ur. ok. 1780 – zm. 1847 r.) – wielka gospodyni, która ośmieliła się interweniować w sferę zmonopolizowaną przez mężczyzn – zarządzanie majątkiem ojcowskim. Była córką Ludwiki Kiełpsz i Tadeusza (herbu Kościesza), wojewody połockiego, kawalera obu polskich orderów (Św. Stanisława i Orła Białego) przyznanych przez ostatniego władcy Rzeczpospolitej Obojga Narodów Stanisława Augusta Poniatowskiego. Litewska świadomość prawna w Wielkim Księstwie Litewskim do XIX w. zezwalała kobietom na dziedziczenie majątków po rodzicach i zarządzanie nimi wyłącznie pod nadzorem mężów, dawała wdowom możliwość dożywotniego rozporządzania majątkiem po mężu. Apolinara Plater postanowiła samodzielnie zarządzać ojczyzną żyjącego męża, co przyczyniło się do pogwałcenia przyjętych zasad w społeczeństwie patriarchalnym. Ówczesne zasady nie pozwalały kobiecie posiadać własności mężczyzny dopóki on żyje. Talenty gospodyni przejawiały się bardziej w dziedzinie finansów i kredytu, spłata dużych długów wiązała się nie tylko z możliwością czerpania zysków z majątków, ale także wzięcia nowych kredytów na pokrycie długów. Na Litwie w pierwszej połowie XIX wieku przykładów takich oddłużeń majątkowych na dużą skalę mogło być niewiele, zwłaszcza gdy operację tę wykonywała kobieta.
O Apolinarze Plater i jej mężu hr. Kazimierzu Plater (1779-1819) niewiele wiadomo. Pobrali się w 1805 r. Mieli dwóch synów: Cezarego i Władysława. Po 1812 r. małżonkowie żyli w separacji, aż do śmierci Kazimierza, który zmarł w Petersburgu dnia 18 grudnia 1819 r. (został pochowany w Dusiatach na Litwie). Apolinara z Żabów mieszkała głównie w Wilnie i w swoich dobrach Łużki. Około 1840 r. sprzedała dobra Łużki w powiecie dzisieńskim Fabiannie z Obuchowiczów Czapskiej. Obszar tych dóbr wynosił wtedy około 8500 morgów. Prawdopodobnie, że do niej należały dobra Bortkuszki i świady w powiecie borysowskim, obejmujące 17 wiosek (pomiędzy nimi także wieś Świadzicę) o łącznej przestrzeni ponad 19 tysięcy dziesięcin. Według tradycji rodzinnej, dobra te uratowała przed konfiskatą, sprzedażami – fikcyjnymi i prawdziwymi, z których uzyskane fundusze stanowiły podstawę materialnych poczynań jej synów na emigracji. W Wilnie pozostawiła piękną pamięć po sobie. Pamiętniki z tych czasów dobrze o niej mówią. Dr. Stanisław Morawski pisał o niej, przeciwstawiając ją wielu innym paniom ówczesnego towarzystwa wileńskiego, w tych słowach: "Na czele tych zacnych pań, które święcie przechowywały tradycje lepszych czasów i cnoty, nie zbeszczeszczonej, stała zawsze Apolinara..." etc. (Morawski Dr. Stanisław. "Kilka lat młodości mojej w Wilnie (1818-1825)." Warszawa 1924) Pewną formą demonstracji religijności oraz podziękowania za spełnione prośby były działania fundacyjne na rzecz kościołów i innych obiektów sakralnych, których podejmowały się zamożne kobiety. Należała do nich pani Apolinara Platerowa, a o jej zasługach napisała w swoich wspomnieniach Gabriela z Güntherów Puzynina: ,,Pani Platerowa oszkliła galerię, w której modlili się wierni przed Ostrą Bramą w Wilnie. Powód tej dobroci był bardzo osobisty: Po uzdrowieniu syna Cezarego, który tejże zimy ciężko przechorował na nerwową podobno gorączkę, tak, że go ledwie odratowali nasi najsławniejsi lekarze, a raczej sam Bóg, ubłagany modłami matki Ta, modląc się codziennie na tej galerii bez okien, nieraz przeziębiona wspomniała na drugie matki i stanęły ściany szklane w dowód wdzięczności ku Bogu i współczucia." (G. z Güntherów Puzynina, W Wilnie i w dworach litewskich. Pamiętnik z lat 1815–1843, Warszawa 1990, s. 130)
 
   
 
* Ostrożnie z marzeniami, czasem się spełniają. Otóż 20 kwietnia 1940 r. poeta Światopełk Karpiński spacerował po wileńskim cmentarzu Na Rossie. „Cóż to za urokliwe miejsce! Chciałbym być tu pochowany" – powiedział w pewnej chwili do towarzyszącej mu piosenkarki Hanki Ordonówny. Wieczorem miał randkę z Anastazją Pimenową, mężatką w wieku balzakowskim, emigrantką z carskiej Rosji. Śmierć zabrała go nocą. Na co właściwie umarł? Wezwany lekarz za przyczynę zgonu uznał niewydolność mięśnia sercowego, choć zwrócił uwagę na tajemnicze nakłucie na lewym przedramieniu denata. Czyżby zmarły brał jakieś zastrzyki? Cierpiał przecież na tarczycę. A może się narkotyzował? Spotęgowało to plotki. Pamiętająca poetę z okresu wileńskiego dziennikarka ,,Przeglądu Sportowego” Emmanuela Cunge sugeruje w memuarach, iż Karpiński popełnił samobójstwo. Czesław Miłosz na kartach ,,Rodzinnej Europy” notował: ,,Nagła śmierć poety S. nastąpiła w okolicznościach odpowiadających zarówno podtrzymywanej przez nas fantasmagorii, jak jego umysłowi lubującemu się w makabrze. S. (...) umarł incognito, wskutek zastrzyku, jaki własnoręcznie dała mu w łóżku pewnie bogata dama, poza tym dziwka w nie najlepszym stylu. Kiedy odwiedziliśmy go w kostnicy kościoła św. Jakuba, gdzie dokonano sekcji, żeby ustalić przyczynę zgonu, byliśmy wzruszeni pięknem i harmonią jego rysów, w których całkowicie zatarła się ułomność człowieka chorego na zaburzenia tarczycy. Odprowadzaliśmy go następnie w wielkim pochodzie przez całe miasto. Nazwisko jego było znane wszystkim czytelnikom polskiej prasy (...) Potem zaczęliśmy stypę z duchem na krześle, przy którym chciałoby się postawić napełnioną szklankę”. Pogrzeb stał się manifestacja wileńskich Polaków. Trumnę nieśli przyjaciele z polskiego kabaretu „Ksantypa”. Po nabożeństwie żałobnym w kościele św. Jakuba około dwutysięczny kondukt przeszedł pod Ostrą Bramę, docierając na Rossę. Zmarły spoczął niedaleko mogiły poety Władysława Syrokomli. Satyryk Janusz Minkiewicz położył na grobie wspólnika kartkę z jego epitafium: ,,Nie zostawił spadkobierców, ani łzy po swoim trupie, bowiem wiele spraw miał w sercu, ale jeszcze więcej w dupie”. (Na podstawie: Światopełk Karpiński – poeta wyskokowy. Stypa z duchem na krześle https://www.rp.pl/literatura/art15951901-swiatopelk-karpinski-poeta-wyskokowy)
 
Na Nowej Rossie w sektorze 6 znajduje się dziś już zapomniane miejsce pochówku Jana Tarwida (1895-1929) - świetnego organizatora młodzieży i nauczyciela, niezrównanego aktora, muzyka odarzonego „piórem". Pochodził z Kowieńszczyzny, dzięki pomocy opiekunki młodzieży Marii z Zyberków Hr. Broel-Platerowej ukończył szkołę średnią w Wilnie. Brał udział w chrześcijańsko-społecznym ruchu młodzieży („Odrodzenie"). Jeszcze przed I wojną światową organizował młodzież wileńską i mińską. Pomimo rozwiniętej choroby piersiowej, będąc w Korpusie generała Józefa Dowbór-Muśnickiego, brał udział w kampanii wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. Następnie oddał się pracy nauczycielskiej w Święcianach i Wilnie. Na początku III dzies. XX w. studiował na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Należał do grupy studentów USB, zawdzięczając którym 19 marca 1922 r. powstała nowa - pierwsza czysto wileńska korporacja akademicka - Konwent Batoria. Jan Tarwid został pierwszym prezesem tej korporacji. Hymnem Batorii stała się pieśń napisana przez J. Tarwida, do której melodię zaczerpnięto z jednego z patriotycznych utworów kaszubskich. Utalentowany mężczyzna zmarł na gruźlicę.
 
     
 
Brama każdego cmentarza symbolizuje zmianę kategorii przestrzeni, oznacza przejście ze strefy zewnętrznej do wewnętrznej, z profanum do sacrum. Nekropolia wileńska na Rossie w momencie założenia przez misjonarzy w 1801 r. została wygrodzona drewnianym płotem. Wraz z powiększeniem cmentarza w 1814 r. jego obszar zaczęto opasywać murem, który ukończono w 1820 r. Mur wieńczył pulpitowy daszek, pokryty dachówkami. W tym czasie wznosiono także bramę od strony drogi do Rybiszek. Nadano jej formę opilastrowanych filarów nakrytych wielopołaciowymi daszkami krytymi ceramicznymi dachówkami. Ówczesne wejście na teren nekropolii było zlokalizowane w południowym ogrodzeniu cmentarza, wychodzące na wprost dziś nieistniejącego domu przedpogrzebowego. Brama przestała pełnić swoją funkcję na przełomie lat 70. i 80. XIX w. W jej świetle pojawiły się pochówki: Benedykta Hryhorowicza (1865-1900), Kazimierza i Walerii Wyszyńskich (zm. 4 dzies. XX w.) oraz Pranasa Vaškysa (1898-1959). (Na podstawie: Edmund Małachowicz. Cmentarz na Rossie w Wilnie. Wrocław-Warszawa-Kraków. 1993 / Cmentarz na Rossie w Wilnie: historia, sztuka, przyroda. Kraków. 2019)
 
 
Dawna główna brama cmentarza na Starej Rossie, 1820 r., stan z 2017 r. // Fot. Anna Sylwia Czyż
 
 
Widok na Starą Rossę i ówczesną bramę cmentarną // Wilhelm Zacharyczk, 1866-1867 // Cmentarz na Rossie w Wilnie: historia, sztuka, przyroda. Kraków. 2019, s. 503
 
* Wieszcz narodowy Adam Mickiewicz (1798-1855) będąc na pierwszym roku studiów w Wilnie (1815 r.) spacerował samotnie po cmentarzu na Rossie, zatrzymując się dłużej przy katakumbach. Spostrzegł na jednej z nisz w katakumbach płytę nagrobną z oryginalnym nazwiskiem Lascarys. Przyszła mu wtedy do głowy pewna myśl, że przeznaczona dla niego żona będzie nosiła takie same nazwisko. Kiedy później poznał pannę Florę Lascarys ,,a polubił ją jak przyjaciółkę, nieraz z trwogą <...> rozbierał sam w sobie, czy uczucie to nie jest wstępem do spełnienia jego przepowiedni. I stąd to pochodziła jego ostrożność, aby go fatum gwałtem nie uniosło". Nazwał ją też żartobliwie ,,Cezaryną". Wrażenie, jakie odniósł przy tej tablicy na Rossie, uważał za rodzaj wróżby. W maju 1832 r. w Dreźnie omal nie doszło do ślubu... (Na podstawie: Edmund Małachowicz. Cmentarz na Rossie w Wilnie. Wrocław-Warszawa-Kraków. 1993, s. 168; Cmentarz na Rossie w Wilnie: historia, sztuka, przyroda. Kraków. 2019, s. 273)
 
* Wśród społeczności ziemi wileńskiej, odznaczającą się szczególną ,,pamiętliwością”, krąży pogłoska, jakoby 18 września 1939 r. polegli od kul czerwonoarmistów polscy żołnierze stojący na warcie honorowej przy Mauzoleum ,,Matka i Serca Syna” na Rossie. Straż wojskową wprawdzie zdjęto po wybuchu wojny, ale miano ją przewrócić w momencie odwrotu wojska polskiego z Wilna w kierunku granicy litewskiej. Decyzję taką podjęli kapral Wincenty Salwiński wraz z szerogowcami Piotrem Stacirowiczem i Wacławem Sawickim. Dwaj ostatni mieli zginąć przy grobie, natomiast kapral przybywający na wartowni jakoby widział ich śmierć i chciał się wycofać, ale został dostrzeżony i podzielił ich los. W rzeczywistości w tym czasie Sowieci zaatakowali na Rossie batalion KOP ,,Troki” majora Sylwestra Krasowskiego i wśród zabitych mogli być ci trzej żołnierze należący do tego batalionu. Ich ciała spoczęły w pobliżu grobu Matki Marszałka i jego serca, nie stali jednak na warcie. (Więcej o tym https://kurierwilenski.lt/.../ostatnia-warta-honorowa...—-legenda-czy-fakt-historyczny/)
 
Na pewno z Państwa mało kto wie, że na wileńskim zabytkowym cmentarzu na Rossie, obok polskiego poety i tłumacza epoki romantyzmu Władysława Syrokomli (właśc. Ludwika Władysława Franciszka Kondratowicza 1823-1862), nazywanego często lirnikiem wioskowym, spoczęła także jego synowa – Amelia z Podolskich Kondratowicz. Nie wiadomo, dlaczego rodzina Kondratowiczów na nagrobku nie wykuła jej inicjałów, a w spisie osób spoczywających na Rossie, taka osoba w ogóle nie istnieje. Sprawa ta wymaga dalszych prac badawczych i źródeł, mogących wskazać odpowiedź na nurtujące pytanie. Lokalny, opiniotwórczy dziennik wileński ,,Słowo” (1930. Nr. 231, s. 3) zamieścił krótką informację, zatytułowaną ,,Synowa Władysława SYROKOMLI (z powodu jej zgonu)”: ,,4 października 1930 r. zmarła Amelia z Podolskich Kondratowiczowa, wdowa po Władysławie Kondratowiczu, synu znakomitego lirnika Syrokomli. Przeżyła 72 lata, wiodąc ciche, cnotami głębokiej religijności i pracowitego oddania się rodzinie znaczone życie. W ostatnich latach swego życia była otoczona najtroskliwszą opieką swej ukochanej córki Ludwiki Bylińskiej. Mąż Władysław zmarły w 1915 r. był urzędnikiem wileńskiego Banku Ziemskiego. W 1917 r. Amelię dotknął bolesny cios, gdyż utraciła młodziutką, a bardzo już wówczas uspołecznioną córkę Zofię, zmarłą wskutek nieszczęśliwego wypadku w biurze przy aparacie do kopiowania. Dużo moralnego zadowolenia odnosiła Amelia z iście obywatelskich czynów męża i córki, którzy przechowując z pietyzmem pamiątki po autorze ,,Dęboroga” ofiarowali jednak na rzecz wileńskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk bardzo ładną biblioteczkę poety, a nawet niektóre dzieła sztuki do Towarzystwa Muzeum Nauki i Sztuki. Amelię Kondratowiczową cechowały ujmujące, pełne delikatności relacje z otoczającymi ją, zaś wyjątkową czułość macierzyńską ukazywała dla jedynej córki Ludwiki. Pomimo dolegliwych cierpień fizycznych, umiała zawsze się zdobyć na pogodny uśmiech. Mając wadę serca, nie mogła zwalczyć zapalenia płuc i po kilkudniowej chorobie zakończyła swój usłany nie tylko różami, lecz i cierniami żywot. 6 października 1930 r. złożono Amelię Kondratowicz na Rossie, w tej samej mogile, w której przed 34 laty spoczęła obok męża swego Ludwika, Paulina z Mitraszewskich Kondratowiczowa. Zwłoki Amelii Kondratowiczowej z kościoła św. Trójcy wyprowadzone zostały przez ks. kan. Adama Kuleszę. On był jej spowiednikiem, on też ją grzebał. Mimo ulewnego deszczu, liczne grono krewnych, przyjaciół i znajomych odprowadziło Amelię na wileńską Rossę.”
 
Figura ,,Czarnego Anioła” jest znakiem rozpoznawczym cmentarza, symbolem wileńskiej Rossy. Powierzchnia ubrania anioła ozdobiona liliami, co wskazuje na symbol niewinności, opatrzność i opiekę boską, a także na nieśmiertelność i ponowne odrodzenie. Nieprzypadkowo działacz społeczny, szlachcic z Guberni Kowieńskiej, pisarz XX w. Władysław Zahorski nazwał rzeźbę ,,Aniołem dziewicą”, a popularyzator Polaków z Wilna i Wileńszczyzny, członek SKOnSR Jerzy Surwiło – ,,Aniołem śmierci”. Iza Salmonowiczówna pochodziła z zamożnej, szlacheckiej rodziny, jednak nie była rodowitą wilnianką. W zbiorach rodzinnych Salmonowiczów znajduje się obrazek wydany z okazji śmierci młodej dziewczyny. Na nim wskazano, że Iza urodziła się w 1877 r. w Podziśniu. Majątek ten był własnością rodziny Salmonowiczów od 1767 r. do 1939 r. w gminie i parafii Widze, pow. Brasław. Obecnie majątek leży na terenie Litwy, tuż przy granicy z Białorusią. Stworzono legendę rodzinną, że była mało znaną poetką dynamicznie rozwijającej się poezji młodopolskiej. Mówiono także o nieszczęśliwej miłości, o zgorzkniałym narzeczonym, że Iza Salmonowiczówna była tancerką. Tragiczny los chciał, że umarła młodo. Ponadto powstała gawęda, jakoby młoda Iza zmarła na skutek tragicznego finału zabaw z młodym niedźwiadkiem. W księgach parafialnych kościoła św. Jana w Wilnie odnaleziono metrykę śmierci dziewczyny, która, jak się okazało, zmarła z powodu wady serca. Prawdopodobnie, że każdy człowiek ma swojego sobowtóra. Pomniki nagrobne nie są wyjątkiem. Przykładem jest współczesna rzeźba nagrobna na cmentarzu w Kalwarii wileńskiej, naśladująca urok rossieńskiego pomnika Salmonowiczównej.